„BO TO JEST WŁAŚNIE TO, O CO CHODZI!
TO KAPITALNA SPRAWA, BOMBOWA!”,
czyli podsumowanie VII Harcerskiego Pieszego Rajdu ŁOSIA
Już po raz siódmy mieliśmy okazję wspólnie przywitać wakacje. Już po raz siódmy spędziliśmy ze sobą trzy niezapomniane dni wypełnione uśmiechem, przyjaźnią i dźwiękami gitary. Już po raz siódmy odbył się Harcerski Pieszy Rajd Łosia.
Tym razem przed uczestnikami ŁOSIOWANIA stanęło skomplikowane zadanie. Musieli pomóc uwierzyć Łosiowi, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ponadto uczyli go, jak marzyć, bo nasz bohater stracił tą umiejętność na krótko przed rajdem.
Patrole stawiły się w piątek 19 czerwca na przystanku PKS w Bolimowie i właśnie tam rozpoczęły swoja podróż po Krainie Marzeń. A podróż ta wcale nie była łatwa. Pierwsze wyzwanie stanęło przed uczestnikami rajdu już na starcie. W strugach padającego deszczu musieli okazać się wykonanymi zadaniami przedrajdowymi. Oprócz filmu lub prezentacji oraz wspólnego marzenia i zdjęcia, które przesłać powinni na rajdowego maila, niezbędnym było wykonanie domowego ciasta oraz zabranie ze sobą prześcieradła. I tu niektórzy napotkali pierwsze trudności…. z którymi jednak szybko sobie poradzili. Jedna z ekip (ochrona danych, więc nazwy nie podam J) na starcie zorientowała się, że nie zabrała ze sobą prześcieradła. Nie sprawiło im to jednak większych trudności. Postanowili odwiedzić pobliskie gospodarstwo domowe i od bardzo miłych mieszkańców prześcieradło takie (bezzwrotnie oczywiście) otrzymali. Jak widać kreatywność, szybkość myślenia, a co najważniejsze wysoka kultura osobista i umiejętność zadawania pytań w tej sytuacji przydała się bezapelacyjnie.
W drodze na miejsce noclegu na rajdowiczów czekało osiem fragmentów opowieści o marzeniach, wierze we własne możliwości oraz sile charakteru. Dopiero po odnalezieniu wszystkich mogli poznać hasło przewodnie tegorocznego rajdu: POTRAFIĘ. Na patrole zuchowe, które przybywały prosto na miejsce obozowania, również czekała opowieść oraz hasło.
Po rozbiciu namiotów, kolacji i innych czynnościach, na które przyszła rajdowiczom ochota, a pomysłowość pozwoliła, zabraliśmy się do dzieła i rozwiązywania zagadki: Co było największym marzeniem Łosia? Zajęcia plastyczne, podczas których patrole wzajemnie malowały swoje największe marzenia, zakończyły się powstaniem zaskakujących, czasem niewiarygodnie oryginalnych dzieł sztuki J. Prace te miały zostać wykorzystane w późniejszym czasie. Kolejną atrakcja był maraton filmowy. Właściwie to miał być, ponieważ z przyczyn technicznych, nie udało nam się obejrzeć wszystkich filmów i prezentacji, za co bardzo przepraszamy pominięte w seansie patrole. Na otarcie łez smutku, jak i radości, odbył się słodki poczęstunek. Serwowano trzynaście rodzajów ciast, które były dziełem naszych niezastąpionych rajdowiczów. Po męczącym i mokrym od deszczu dniu przyszedł czas na odpoczynek. Nie dla wszystkich jednak… Na dwóch przedstawicieli każdego patrolu czekała kolejna atrakcja - fabularna gra nocna o przygodach Piaskowego Dziadka i jego znajomych, podczas której o zwycięstwo walczyły grupy złożone z połączonych sił dwóch patroli każda. Ci, którzy zagadkę rozwiązali najszybciej, w nagrodę mogli udać się na zasłużony i długo oczekiwany odpoczynek.
Poranek przywitał nas, na szczęście, bardziej łaskawą pogodą – nie padało. Kiedy patrole harcerskie, starszoharcerskie i wędrownicze ruszały w swoja najdłuższą rajdową trasę, zuchy przeniosły się na plan filmowy, gdzie musiały nakręcić film pt. „Co zrobić ze znalezionym marzeniem?”. Odwiedziły charakteryzatornie oraz pobierały lekcję u specjalisty od ruchu scenicznego. Na koniec walczyły o pozytywną opinię szalonego reżysera. Nagrodą była mapa, która doprowadzić miała najmłodsze patrole na miejsce drugiego noclegu, do siedziby Łosia. Trasa wszystkich ekip wiodła szlakami Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Podczas wędrówki rajdowicze spotykali się z przyjaciółmi Łosia, którzy opowiadali o łosiowych marzeniach, planach i zamierzeniach, a przede wszystkim stawiali przed uczestnikami najróżniejsze wyzwania. Trzeba było m.in. układać logiczne opowieści, chodzić bez użycia stóp, tworzyć z siebie piramidę, a także nauczyć się tańczyć. A wszystko to na odcinku kilkunastu kilometrów!
Na mecie na studzonych wędrowców czekała ciepła strawa… a nawet dwie J. Oprócz obiadu w postaci żurku z kiełbasą, wieczorem odbyło się wspólne pieczenie kiełbasek. Ale zanim do tego doszło odpoczywaliśmy na zajęciach relaksacyjnych. Zaraz po nich odbyły się zajęcia z podziałem na grupy wiekowe, czyli na trasy. Zuchy grały w teatrze, gdzie mogły wykorzystać umiejętności zdobyte rano. Harcerze budowali drogę do Hollywood. Natomiast harcerze starsi i wędrownicy dokonywali rzeczy niemożliwych podążając szlakiem Camino de Santiago. Po wspólnej kolacji odbyło się obrzędowe ognisko podsumowujące rajd, podczas którego każdy patrol dostał prezent – swoje marzenie namalowane ręką innych uczestników rajdu. Wspólna zabawa, śpiewy oraz prezentacje zakończyły się listem od Łosia, w którym wyjaśniał, o czym marzył najbardziej – o uśmiechu na twarzach rajdowiczów, nowych przyjaźniach, które zawiązały się między nimi oraz o tym, by znów uwierzyć, że marzenia mają sens. Oczywiście udało się pomóc Łosiowi. Nasz bohater znów uwierzył, ze nie ma rzeczy niemożliwych. Nasza misja dobiegła końca. Sprawdziliśmy się, jako łowcy sposobów na spełnianie najskrytszych pragnień. Oby poza rajdem taka umiejętność została w nas na zawsze! Tak zakończył się dzień drugi naszego rajdu.
Od rana wpadliśmy w szał pakowania, składania namiotów, jedzenia, sprzątania i innych równie przez nas ulubionych obowiązków… Wszystko po to, by miejsce na plac apelowy zostało uprzątnięte na czas. Nic dziwnego, że wszyscy ochoczo zabrali się do pracy – podczas apelu ogłoszone miały zostać wyniki rywalizacji na poszczególnych trasach. I jak można się podziewać, punktualnie o 10:00, rozpoczął się długo oczekiwany apel. Zanim jednak doszło do rozstrzygnięcia i rozdania nagród, podsumowaliśmy rok harcerski 2008/2009. Posypały się gratulacje, podziękowania i wyróżnienia. Nie zabrakło wzruszających momentów, w tym zmian na funkcjach drużynowych. Wiadomo, rok harcerski to czas, w którym dzieje się dużo. Gdy nadszedł czas ogłoszenia zwycięzców, emocje sięgnęły zenitu. Na trasie zuchowej zwyciężyła 5 GZ Mrugające Gwiazdki, na trasie harcerskiej – 11 DH Nomada, natomiast na trasie starszoharcersko-wędrowniczej – 7 DW Shadow. Ta ostatnia drużyna zdobyła również puchar specjalny za wyróżniającą się postawę harcerską podczas całej imprezy. Na koniec pozostało nam tylko zawiązanie kręgu i rzewne pożegnania z przyjaciółmi, których zobaczymy dopiero na obozie lub nawet w nowym roku harcerskim. Rajd można było oficjalnie uznać za zakończony.
Podziękowania należą się wszystkim uczestnikom, czyli prawie dwustu osobom, bo bez nich tego rajdu i świetnej zabawy na nim po prostu by nie było. Gratulacje składamy zwycięzcom oraz zdobywcom pozostałych nagród i wyróżnień. Jesteście NIESAMOWICI! Do zobaczenia za rok na kolejnym, już ósmym, wspólnym ŁOSIOWANIU!
Z harcerskim pozdrowieniem
CZUWAJ!
dh Emila Plichta
II HRK „TROP”
ZGIERZ, 27-29.03.2009.
Już po raz drugi mieliśmy ogromną przyjemność bawić się razem z harcerzami z niemal całego województwa na Harcerskim Rajdzie Kryminalnym w Zgierzu. Już po raz drugi rozwiązywaliśmy skomplikowaną zagadkę i szukaliśmy winnych całego zamieszania. Już po raz drugi podziwialiśmy naszych przyjaciół z 24 ZDW „WILKI” za ich pomysłowość i dokładność w tworzeniu fabuły, klimatu i atmosfery. Za całokształt twórczości dziękujemy po raz kolejny!
Ale nie wszystko było takie kolorowe, a przynajmniej nie zaczęło się optymistycznie. Niestety zabrakłoby nas na tej niezwykłej imprezie, gdyby nie to, że w porę dogadaliśmy się z 15 DSH „ANDROMEDA”. To dzięki współpracy mogliśmy reprezentować nasz hufiec w zmaganiach o zwycięski puchar. Razem stworzyliśmy patrol SHAMEDA i w piątkowe popołudnie wyruszyliśmy w poszukiwaniu mordercy Mariusza Wojtczaka.
Rajd zaczął się dla nas o 18:30 na dworcu PKP w Zgierzu. Tam Kinga – dziewczyna niesłusznie osadzonego w areszcie Radka Maryniaka – wyjaśniła, dlaczego poprosiła nas o pomoc. Sprawy miały się następująco: Radek był ochroniarzem Mariusza - właściciela kawiarni BANDEROLE oraz jego dobrym przyjacielem; to on znalazł zwłoki zamordowanego i natychmiast zawiadomił o tym policję; jako że podejrzenia nie padły na kogoś innego, aresztowany został Radek, który miał już kryminalna przeszłość; miał jednak alibi – w czasie, kiedy zostało popełnione zabójstwo, odwoził Kingę do domu. Wyruszyliśmy przez miasto w poszukiwaniu poszlak, śladów i dowodów. Dotarliśmy do mieszkania informatora, a następnie do aresztu, gdzie dostaliśmy pozwolenie na krótką rozmowę z osadzonym. Nasze kroki skierowaliśmy na miejsce noclegu, gdzie na spokojnie mogliśmy przeanalizować zebranie informacje.
Wieczorem odbył się kominek, podczas którego mieliśmy szansę zaprezentować nasze biuro detektywistyczne oraz poznać pozostałe czternaście patroli. I tutaj po raz pierwszy okazało się, że nasza kreatywność wykracza poza możliwości abstrakcyjnego myślenia zwykłego obywatela…
Z samego rana, jak przystało na zawodowców, trenowaliśmy strzelanie do celu (znaczy do tarczy, ale i tak było fajnie), spostrzegawczość i kondycję. Na swojej drodze spotkaliśmy kilka ciekawych postaci zamieszanych w sprawę oraz mogliśmy zobaczyć miejsce zbrodni. To tam znaleźliśmy kluczowy dowód – taśmę z nagraniem rozmowy, jaką zamordowany przeprowadził ze swoim niedawnym wspólnikiem Józefem. Nie bylibyśmy prawdziwymi detektywami, gdybyśmy ominęli bar szybkiej obsługi i serwowane w nim hamburgery szerokim łukiem. Skusiliśmy się J. Po zakończonej drugiej części śledztwa otworzyła się przed nami szansa przesłuchania jednego z podejrzanych. Zdecydowaliśmy, że będzie to właściciel hurtowni – pan Łukasz. Jednak nie było to takie proste. Najpierw trzeba było znaleźć pana Łukasza, żeby wręczyć mu wezwanie na przesłuchanie. Musieliśmy się spieszyć, by nikt nas nie ubiegł. Wiadomo: czas to pieniądz, a kto pierwszy ten lepszy. Rozmowa z nim rozwiała do końca nasze podejrzenia: to nie on był winien.
Późnym wieczorem wszystkie biura detektywistyczne zebrały się, by wymienić się swoimi opiniami na temat przyczyn, przebiegu i sprawcy zabójstwa. Zdania były podzielone. My obstawiliśmy pana Józefa, na którego padały bardzo poważne podejrzenia. Okazało się, że mieliśmy rację. Pomogliśmy policji złapać groźnego mordercę i udowodniliśmy, że Radek został niesłusznie posądzony. Wszystkie te dobre nowiny sprawiły, że spokojnie mogliśmy udać się na zasłużony odpoczynek.
Po pobudce, pakowaniu i sprzątaniu odbył się apel podsumowujący rajd. Wszystkie patrole otrzymały dyplomy uczestnictwa, trzy stanęły na podium, a jeden zgarnął nagrodę Grand Prix. Pochwalimy się: wraz z ANDROMEDĄ, tworząc patrol SHAMEDA, zajęliśmy II miejsce i zgarnęliśmy puchar średniej wielkości, który stanie w hufcu, by każdy mógł zobaczyć owoc naszej współpracy, zarówno organizacyjnej, jak i tej na samym rajdzie.
Teraz czas na podziękowania. Wielkie DZIĘKUJEMY należy się ANDROMEDZIE, bo bez nich na pewno by nas na TROPIE zabrakło. WILKOM dziękujemy za świetną organizację, niezapomnianą atmosferę, ciepłe przyjęcie i porajdowe zdjęcia J. Wszystkim patrolom biorącym udział w rajdzie: bez Was tego rajdu po prostu by nie było. A na końcu sobie nawzajem – tulimy! I jeszcze jemu, bo bez niego to miejsce, ten rajd i radość z pucharu nie byłaby taka sama… Kto to? Oczywiście JEŻ z miasta Zgierz J.
PS. Wybrane zdjęcia możecie podziwiać w galerii, a całość na stronie:
http://picasaweb.google.pl/milka.ep/IIHRKTROP2729032009#
I HARCERSKI RAJD KRYMINALNY
ZGIERZ-GROTNIKI, 28-30.11.2008.
Rajd ten, nie licząc rajdu głuchołaskiego, był pierwszą imprezą, na którą się wybraliśmy, a która organizowana była poza naszym hufcem. Nie obyło się oczywiście bez problemów techniczno-organizacyjnych, ale jak sobie postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Udało się pojechać do Zgierza. I HRK był organizowany przez 24 ZDW „Wilki”. Był to rajd przeznaczony dla harcerzy starszych i wędrowników. Dlatego nie mogło nas tam zabraknąć.
W piątkowe popołudnie spotkaliśmy się na skierniewickim dworcu PKP, by rozpocząć swoją wyprawę. Pociągiem dotarliśmy na stację Łódź-Fabryczna, skąd autobusem MZK pojechaliśmy do Zgierza. Już chcieliśmy wysiadać, gdy do pojazdu wtargnął dh Piotr rozkazując pozostanie w środku. Razem wysiedliśmy dopiero po kilku chwilach. Okazało się, ze start rajdu zlokalizowany jest przed siedzibą Hufca ZHP Zgierz. Miłym zaskoczeniem okazał się transport bagaży na miejsce noclegu. Ale nie wszystko zapowiadało się w tak różowych kolorach. W zastraszająco szybkim tempie Piotrek wręczył nam plakietki, mapę i wskoczył do samochodu, by odjechać, krzycząc jednocześnie, że mamy się kierować w dół… Hmmm… Poszliśmy więc przed siebie. Na szczęście dotarliśmy na pierwszy punkt. Okazało się, że każdy punktowy będzie udzielał nam wskazówek, jak dojść na punkt następny. I zaczęło się. Będąc jeszcze w Zgierzu poznawaliśmy historię miasta. Wprowadzeni zostaliśmy również pobieżnie w fabułę rajdu. Dalej trasa wiodła przez las, aż do położonych w daleko niedalekiej okolicy Grotnik. W lesie również czekały na nas kolejne informacje. Około godziny 22 dotarliśmy do szkoły, która była naszym celem. Po kolacji zostały nam wręczone identyfikatory detektywów, bo w nich mieliśmy się wcielić w weekend. Następnie czekało nas pierwsze zadanie. Z mapą w ręku musieliśmy dotrzeć do domu, w którym nastąpił wybuch, a w którym do tej pory zamieszkiwał czasowo Mirek – mężczyzna, którego zagadkę zniknięcia mieliśmy rozwikłać. Znaleźliśmy tam patrol policji i spreparowaną książkę z ważnymi numerami telefonów. Po zadzwonieniu pod jeden z nich, okazało się, że jest to numer przyjaciela Mirka, który chcąc mu pomóc, ukrył jego rzeczy na peronie. Poszliśmy więc tam i znaleźliśmy porcję narkotyków, płytę CD i kolejne wskazówki. Po powrocie do szkoły, integracji z pozostałymi patrolami i śpiewograniu poszliśmy spać.
W sobotni poranek byliśmy uczestnikami przyspieszonego kursu samoobrony, po którym odbyła się prelekcja z panem policjantem, który ma małe dziecko i traktuje swój zawód jako służbę, a nie pracę, choć tematem pogadanki były narkotyki… Zaraz potem udaliśmy się do pobliskiego las, gdzie uczyliśmy się strzelać z wiatrówki i utrwalaliśmy umiejętności w zakresie samoobrony. Po obiedzie odbyła się główna gra tego dnia. Naszym celem było dostarczenie przedszkolance ważnej przesyłki od wójta, a przy okazji zdobycie kolejnych ważnych informacji i wskazówek. Rozwijaliśmy również swoją sprawność fizyczna na punkcie u pana policjanta. Po wykonaniu zadania wróciliśmy na kolację. Oprócz zwykłych kanapek, jedliśmy wszystko to, co zgromadziliśmy na kolację andrzejkową. Były ciacha, pomarańcze, chipsy i cola J. Wieczorem udało nam się odtworzyć film z płyty znalezionej poprzedniego dnia na peronie. Było to nagranie, w którym Mirek zapewniał nas, ze nic mu nie jest, że wyjechał do Francji, by ukryć się przed zemstą handlarzy narkotyków, których udało mu się rozpracować i opisać, ponieważ był reporterem. Skierował nas także do kolejnego swojego przyjaciela, tym razem policjanta. To on powiedział nam, że Mirek chciał udaremnić przemyt narkotyków, który odbyć się miał właśnie tej nocy na stacji PKP w Grotnikach o że to my musimy to zrobić pod jego nieobecność. Poszliśmy więc tam, wiedząc że to niebezpieczna misja. Wywiązała się strzelanina między dwoma gangami narkotykowymi, jednak nam udało się przejąć paczkę z narkotykami. Po powrocie do miejsca noclegu, po właściwym wykonaniu zadania, mogliśmy wreszcie odetchnąć. Następnie odbył się kominek podsumowujący i spontaniczne śpiewogranie całością. Później już tylko upragniony sen.
Rano, po sprzątaniu i kolejnym etapie integracji (oj, jak my się integrowaliśmy przez cały rajd J), przyszedł czas na apel kończący rajd, wyłonienie wyróżnionych i zwycięzców oraz rozdanie nagród. Nasz patrol w składzie: Ada T., Justyna K., Magda M., Emila P., i Michał T. bardzo zmęczony, ale jednocześnie zauroczony dopracowaniem fantastycznej fabuły, wrócił do Zgierza, następnie do Łodzi, a później, fragmentarycznie, do Skierniewic i Piotrkowa Tryb. Dobrze, ze ten rajd był tylko świetny, a nie idealny, bo to znaczy, że następna edycja, która, miejmy nadzieję, zgodnie z obietnicami, odbędzie się na wiosnę, będzie jeszcze lepsza. I nas tam zabraknąć znów nie będzie mogło.
IX HARCERSKI RAJD „LIŚĆ JESIENNI”
SKIERNIEWCE-RAWKA, 26-28.09.2008.
Czas spędzony razem…
Czas niespodziewanych wydarzeń…
Tajemniczy świat elfów stworzy indywidualną całość…
Dołącz ze swoim rodem…
na spotkanie z Elfami Królewskimi…
i pomóż rozwikłać zagadkę wszechczasów…
Tak właśnie zachęcaliśmy wszystkich, by wzięli udział w rajdzie, którego już druga z rzędu edycja była organizowana przez naszą drużynę. Tym razem wszyscy uczestnicy rajdu wcielili się w rolę elfów, podzielonych na rody zgodnie z podziałem na patrole. I w ten sposób uczestnikami naszego zlotu były m.in. Elfy Lodowe, Miłości, Podziemia, Gwieździste, Leśne, Ciemności… Zabraknąć nie mogło oczywiście nas, czyli Elfów Królewskich, tych od których wszystko się zaczęło. Widocznie pomysł na fabułę i tajemnicza otoczka sprawdziły się, gdyż, oprócz drużyn z naszego hufca, udało nam się gościć dwie, teraz już zaprzyjaźnione, drużyny z hufca Zgierz.
Rajd odbywał się w szkole na Rawce i lasach otaczających tą dzielnicę Skierniewic. W piątkowe popołudnie każdy ród elfów spotykał się z przedstawicielkami Elfów Królewskich na Elfickim Pagórku tuż przy Elfickim Lesie, skąd był kierowany na poszukiwanie Elfickich Wiadomości rozsianych gdzieś wzdłuż Elfickiego Szlaku. Po przybyciu na miejsce Elfickiego Zlotu, każdy elf miał okazję odpocząć, posilić się i pobawić w Elfizkiej Karczmie. Wieczorna gra fabularna przyniosła wiele emocji i zabawy. Następnie odbyło się wieczorne świeczowisko, podczas którego wszystkie rody zapoznały się ze sobą i przedstawiły swoją historię, a także dowiedziały się w jakiej sprawie został zwołany ten nadzwyczajny zlot elfów. A było to tak: jak zawsze co pewien czas Mędrzec z rodu Elfów Królewskich wskazywał kogoś, kto miał stać się władcą. Zawsze był to jakiś zacny elf z naszego rodu, jednak tym razem wybór padł na Gnoma. Wszyscy zachodzili w głowę, co też się stało, że to właśnie Gnom został wybrany na króla. I to była główna zagadka, którą nasze elfy musiały rozwikłać podczas magicznego weekendu. W nocy odbyło się NINO, by sprawdzić orientację elfów w terenie oraz ich zmysł samozachowawczy, a tym samym rozpoznać, czy są gotowi do drogi, jaka miała ich czekać następnego dnia.
Z samego rana elfy wyruszyły w drogę po zakamarkach Magicznego Lasu. Tam napotykały liczne zadania, za rozwiązanie których otrzymywały cenne wskazówki pomocne w rozwiązywaniu zagadki wszechczasów. Oczywiście trudy wędrowania były tak duże, że na jednym z przystanków na elfy czekał pożywny posiłek. Po przebyciu całej trasy, rozwiązaniu wszystkich zadań i zdobyciu wszystkich dostępnych wskazówek elfy powróciły na miejsce zlotu. Tutaj po krótkim odpoczynku musiały się wykazać wiedzą harcerską, by zdobyć klucz do rozwiązania głównej zagadki. Wieczorem, podczas spotkania w kręgu w blasku świec, wspólnie rozwiązaliśmy nurtujący nas problem, przywróciliśmy na tron prawowitą władczynię – Ptopię i pożegnaliśmy się i swoje rody. Przyszedł czas na odpoczynek po dobrze wykonanej pracy.
Jednak nie dla wszystkich był to koniec fascynującego dnia. Troje spośród harcerzy naszej drużyny zapiszę ten wieczór do tych niezapomnianych, a wszystko dlatego, że zostały im nadany długo oczekiwane Naramienniki Wędrownicze.
Niedziela stała pod znakiem olimpiady ekologicznej, sprzątania i apelu kończącego rajd, a rozpoczynającego rok harcerski. Wyłonieni zostali zwycięzcy, a nagrody rozdane. Wszystkim gratulujemy udziału, a zwycięzcom życzymy dalszych sukcesów. Mam nadzieję, ze nie zapomnicie o naszym rajdzie przez najbliższy rok i na X „Liściu Jesieni” spotkamy się w jeszcze szerszym gronie.
VI HARCERSKI PIESZY RAJD ŁOSIA
(20-22.06.2008)
W tym roku start rajdu znajdował się w Radziwiłłowie Mazowieckim, gdzie dotarliśmy pociągiem. Dobre nastroje towarzyszyły nam od początku. Nawet ciężki ekwipunek nie był w stanie uciszyć naszego roześmianego patrolu. Pierwszego dnia trasa wiodła nas drogami i bezdrożami Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. To właśnie już w piątkowe popołudnie dowiedzieliśmy się, jakie jest nasze zadanie. Musieliśmy odnaleźć odpowiedź na pytanie: Jaki jest zawód Łosia? Czym się on zajmuje. Nocleg przewidziany był terenie leśniczówki w okolicach Joachimowa Mogił. Gdy dotarliśmy na miejsce, mieliśmy już zgromadzoną pewną ilość wskazówek. Wieczorem, po kolacji i innych zabiegach, przyszedł czas na ognisko zapoznawczo-integracyjne, a po nim na grę fabularną, którą mieliśmy przyjemność wygrać.
Sobotni dzień rozpoczęliśmy zwijaniem namiotów, śniadaniem i wymarszem na główną, najdłuższa trasę rajdu. Tym razem meta znajdowała się w Ośrodku Ekologicznym w Budach Grabskich. Po drodze realizowaliśmy różne zadania i zdobywaliśmy kolejne wskazówki. Musieliśmy wykazać się m.in. spostrzegawczością oraz znajomością podstaw języka migowego. Zwieńczeniem długiej trasu był obiad na miejscu noclegu. Rozbiliśmy namioty, po czym odbyło się karaoke, śpiewogranie, tańce integracyjne i wszelkie inne objawy szeroko pojętej zabawy, relaksu i integracji. Wtedy też ujawniliśmy rozwiązanie głównej zagadki rajdu. Łoś był pracownikiem Centralnego Biura Śledczego.
Ostatni dzień rajdu to już tradycyjnie zwijanie obozowiska, wspólny marsz do Ośrodka Łoś i apel kończący i podsumowujący zarówno rajd, jak i cały rok harcerski. W świetnych nastrojach, zmotywowani do dalszego działania, ale też bardzo zmęczeni, wróciliśmy do domów.
XXXI HARCERSKI RAJD ZIMOWY -
- GŁUCHOŁAZY 2008.
(12-17.02.2008)
W tym roku po raz kolejny postanowiliśmy wziąć udział w rajdzie głuchołaskim. Tym razem była to już XXXI jego edycja. Nasz ośmioosobowy patrol wybrał trasę czeską wędrowniczą. Wiodła ona szlakami wschodnich Sudetów po czeskiej stronie granicy, a jej tematem przewodnim była różnorodność kulturowa krajów Unii Europejskich.
W drogę wyruszyliśmy już 12 lutego. Cały dystans pokonaliśmy pociągami: ze Skierniewic do Częstochowy, z Częstochowy do Opola i z Opola do celu podróży. Do Głuchołazów, gdzie czekał na nas przednocleg, dotarliśmy późnym wieczorem. Po kolacji i integracyjnym śpiewograniu zapadliśmy w głęboki sen regenerujący nasze siły na pięciodniową wędrówkę po górach.
Rajd trwał pięć dni. Już pierwszego przekroczyliśmy granicę i znaleźliśmy się w Czechach. Pierwszy odcinek naszej wędrówki był bardzo wyczerpujący. Po pokonaniu m.in. drogi krzyżowej kryjącej się na jednym ze szlaków dotarliśmy do Holcovic. Wieczorne zajęcia poświęcone były zapoznaniu. Musieliśmy przedstawić kraj, który został nam przydzielony. Jako patrol byliśmy Austrią. Nasza prezentacja wzbudziła emocje, zwłaszcza że wygraliśmy konkurs na potrawę regionalną J.
Następnego dnia musieliśmy przeprowadzić zwiad w miejscowości Vbrno pod Pradziadem. Oczywiście musieliśmy tam dotrzeć pieszo. Droga prowadziła pod górę bardzo stromym zboczem. Na szczęście szliśmy bez dodatkowego obciążenia w postaci plecaków, śpiworów, karimat, czyli tego, co harcerzowi jest niezbędne w każdej górskiej wędrówce… Po dotarciu na miejsce naszym zadaniem było przeprowadzenie wywiadu z „tubylcami”. Mały problem polegał tylko na blokadzie językowej. Jednak nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy i tego problemu nie rozwiązali. Od czego jest znajomość języka angielskiego i tego pseudo-migowego? Po zdobyciu potrzebnych informacji wróciliśmy do Holcovic. Zrobiliśmy to jednak autobusem, gdyż było już za późno na piesze górskie wędrówki. Wieczorem odbyły się zawody patroli. Po męczącym dniu nie przeszkadzał nam nawet ścisk w „sypialni”.
Trzeciego dnia przenieśliśmy się do Jindryhova. Droga znów prowadziła malowniczymi szlakami czeskich gór i była chyba najbardziej malowniczym odcinkiem, jaki pokonaliśmy od czasu przyjazdu na rajd. Po kąpieli (był prysznic z gorącą wodą J) i obiedzie (zupki chińskie produkowane w Radomiu, a kupione w Czechach… hmm… międzynarodowa obsada), rozśpiewaliśmy się na dobre, gdyż przyszedł czas na festiwal. Zaśpiewaliśmy piosenkę ułożoną na trasie, nawet całkiem dobrze to wyszło. Wykończeni do granic możliwości przy najbliższej okazji poszliśmy spać i nie obudziła nas nawet wojna na papier toaletowy prowadzona przez resztę Radowiczów, a podobno było bardzo głośno.
Rano, wraz z reszta uczestników VI trasy, wróciliśmy czeskim pociągiem do Głuchołazów, gdyż 16 lutego był tzw. Dniem Głuchołaskim, gdzie spotykali się harcerze wszystkich tras rajdu. Jednym słowem opanowaliśmy miasto, w którym czekała na nas masa atrakcji, m.in. zajęcia wspinaczkowe, przejazdy czterokołowcami, pokaz teatru tańca ognia, główny festiwal piosenki, kabareton oraz koncert zespołu MaryJane.
Ostatniego dnia rajdu, o godzinie 10:00, odbył się apel końcowy. Podsumowano na nim całą imprezę oraz wyłoniono zwycięzców i wyróżnionych na poszczególnych trasach. Zaskakujące dla nas było to, że zwyciężyliśmy na tracie IV J.
Z uśmiechami na twarzach, wielkim pucharem oraz masą nagród wróciliśmy do domu, a w naszych wspomnieniach zostaną górskie szlaki, wspaniali ludzie, niezapomniana atmosfera oraz smażony ser. Wrócimy tu jeszcze, chyba nawet za rok.
VIII HARCERSKI RAJD „LIŚĆ JESIENI”
(21-23.09.2007)
I po raz kolejny mieliśmy okazję bawić się na hufcowym rajdzie rozpoczynającym rok harcerski. W dniach 21-23.09.2007. wędrowaliśmy szlakami Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, by poczuć smak prawdziwej harcerskiej przygody.
Tegoroczna impreza była dla nas wyjątkowa, ponieważ przypadła nam w udziale organizacja rajdu. Bardzo nam zależało, żeby wszystko było dopracowane, dlatego zabraliśmy się do pracy już dawno. Chcieliśmy, by wszystkie zajęcia i trasy gier terenowych były ciekawe, a każda z nich, w miarę możliwości, niezapomniana. W jakim stopniu osiągnęliśmy nasz cel, nie nam to oceniać. Zapytajcie innych.
Oprócz sztabu nasza drużyna wystawiła również niewielki, bo czteroosobowy patrol. I właśnie oczyma tego patrolu przedstawimy wrażenia z rajdu.
Start została zaplanowany na piękne piątkowe popołudnie na dworcu PKP w Radziwiłłowie. Tutaj przywitała nas Justyna w obstawie Przemaka i wręczając mapę, życzyła nam miłej zabawy. Trasa prowadziła do budynku liceum w Puszczy Mariańskiej, gdzie przygotowany został dla nas nocleg. Wędrowaliśmy leśnymi ścieżkami w poszukiwaniu ukrytych w kopertach zadań. Zaszyfrowane wiadomości tworzyły całość niezbędną do poznania fabuły rajdu, którą było „7 cudów świata”.
Wieczorem dotarliśmy do szkoły i tutaj zaczęły się atrakcje. Najpierw wieliśmy udział w zawodach w unihokeja, podczas których oprócz gry ogromne znaczenie miał gorący doping publiczności. Po kolacji odbył się apel rozpoczynający rajd. Wieczorem przyszedł czas na nastrojowy kominek. Organizatorzy zabrali nas w podróż do świata muzyki, jej jedności i harmonii. Podczas wspólnego śpiewu, zabaw i pląsów każdy patrol prezentował wizytówkę swojej drużyny oraz to, co jej zdaniem jest drużynowym cudem. Jednym z głównych wątków kominka było poznawanie kolejnych wskazówek do odpowiedzi na główne pytanie: Co stanowi 7 cudów rajdowych? I jeśli ktoś pewien był, że na tym koniec wrażeń pierwszego dnia, to grubo się mylił. Reprezentacje każdego patrolu wzięły udział w NINO, czyli nocnej imprezie na orientację. Z latarkami, kompasem i mapą przemierzaliśmy w środku nocy las w poszukiwaniu rozwieszonych na drzewach punktów. Jednym poszło lepiej, innym trochę gorzej, ale każdy zaliczyć może to do kolejnych pasjonujących doświadczeń. Gratulujemy przy tym wszystkim dzielności i wytrwałości, bo impreza taka wcale nie zalicza się do łatwych. Na tym zakończyliśmy zaskakujący, ale i męczący dzień.
Poranek na wyjazdach harcerskich nigdy nie należy do przystępnych doznań. Bo przecież trzeba na dźwięk gwizdka otworzyć zaspane oczy, podnieść się z niezmiernie wygodnej karimaty, wyjść z ciepłego śpiwora i stanąć w pełnej gotowości do rozgrzewki. Tak było i tym razem. Na szczęście ćwiczenia nie były zbyt forsujące (powiedzmy wprost: były bardzo przyjemne), a zastosowana muzykoterapia zdziałała cuda. Jednym słowem poranek jak każdy inny J. Śniadanie, chwila odpoczynku i można było ruszać na trasę najważniejszej gry. Po raz kolejny przemierzaliśmy las z mapą w ręku. Zakamuflowani w leśnym gąszczy czekali na nas punktowi. Na każdym, z naszych przystanków dowiadywaliśmy się interesujących rzeczy o cudach świata, zarówno przyrodniczego, jak i tego stworzonego ludzką ręką, a także musieliśmy zmierzyć się z zadaniem. Zadania były różne, ale każde z nich szkoliło w nas umiejętność współpracy. Na jednym z punktów czekał na nas obiad: gorąca grochówka. Gra zakończyła się o 15.30. Podczas chwili czasu wolnego wiele osób postawiło na integracje: wspólnie śpiewali, grali na gitarach, bawili się w „studnię” lub uczyło się matematyki… hm, tak też można J. Podczas kolejnych, tym razem sportowo-teoretycznych, zajęć szansę wykazania się mięli patrolowi i ich ekipy. Wymyślne konkurencje dawały pole do popisu osobom zwinnym, sprytnym i pozytywnie zakręconym. Dla ostudzenia sportowych emocji odbyła się Harcerska Giełda Papierów Wartościowych, gdzie mogliśmy wykazać się swoją wiedzą z różnych dziedzin. Po wysiłku intelektualnym przyszedł czas na uruchomienie swoich muzycznych talentów, czyli konkurs karaoke oraz zmagania taneczne. Każdy mógł się wykazać. Okazało się, że wśród nas jest wiele nieoszlifowanych talentów, będzie nad czym pracować. Zwieńczeniem genialnego rajdowego dnia było ogniobranie. Przy nastrojowej muzyce, dookoła ogniska, ze świecami w rękach ruszyliśmy w podróż śladami historii ognia. i na tym dla wielu dzień się zakończył, choć chętni udali się jeszcze na jedna z dwóch gier nocnych. Jedna była to gra ekologiczna, druga natomiast gra ratownicza z niezmiernie realistyczną charakteryzacją (czyt. kotlet mielony, ćwikła z chrzanem i ketchup, czyli: „szpachla, szpachla i jeszcze raz szpachla”).
Rano przeżyliśmy kolejną pobudkę w bardzo delikatnym wydaniu (trzy gwizdki i POBUDKA!), zjedliśmy śniadanie, posprzątaliśmy przydzielone pomieszczenia i nadszedł czas na grę fabularną. Momentami była ona bardzo zaskakująca, a postacie biorące w niej udział niepozorne (np. mechanik samochodowy). Niestety była to ostatnia, poza apelem, na który nastąpiła oficjalna inauguracja roku harcerskiego oraz rozdanie nagród za udział w imprezie, atrakcja tego rajdu. Żal było wyjeżdżać z Puszczy Mariańskiej. Zostawiliśmy tam bardzo wiele miłych wrażeń. Harcerskich doświadczeń, a przede wszystkim niezapomnianej atmosfery.
W tym miejscu musimy się pochwalić. Pewnie będziemy nieskromni, ale przepełnia nas duma i radość, którą chcemy się z Wami podzielić. Na wyżej opisanym apelu zostaliśmy przemianowani z drużyny starszoharcerskiej na drużynę wędrowniczą. W nowy rok harcerski wyruszamy już jako 7 DW „Shadow” J.
Może nie będziemy do końca obiektywni, ale rajd bardzo nam się podobał. Będziemy pamiętać go bardzo długo. I niech świadectwem będą tu opinie innych patroli, że był to jeden z najlepszych rajdów, jakie mieli okazję przeżyć w swej karierze. A więc do zobaczenia za rok na kolejnym, tym razem już IX, Harcerskim Rajdzie „Liść Jesieni”.